czwartek, 12 września 2013

Rozdział 2


Dominika prosto od Olgi pojechała na uczelnię, a później po zajęciach chciała iść na mecz Skry. Miała nadzieję, że Mariusz ucieszy się z jej obecności. Kiedy była w domu wyciągnęła swoją koszulkę z numerem „2”. Dostała ją od Mariusza. Był to trykot w którym Wlazły rozegrał swój pierwszy mecz w Bełchatowie. Weszła na halę, ale nie skontaktowała się z narzeczonym. Chciała mu zrobić niespodziankę. Usiadła na miejscu, gdzie spokojnie Mariusz powinien ją zauważyć. Zaraz obok niej pojawiła się dziewczyna, około 20 lat. Też miała na koszulce dwójeczkę. Drowicz nie zrobiła sobie nic z tego. Mecz skończył się gładkim zwycięstwem Skry. Zaraz po końcowym siatkarze rozeszli się po trybunach w poszukiwaniu swoich drugich połówek. Przez cały mecz Mariusz był tak skupiony na grze, że nawet nie spojrzał się w miejsce, które zajmowała.
-Kurde…- wypadł jej telefon. Kiedy go sięgała usłyszała znajomy głos:
-Nie spodziewałem się, że w nagrodę za wygrany mecz dostanę taką ładną dziewczynę.-z uśmiechem Dominika podniosła twarz i zobaczyła do kogo Mariusz skierował te słowa, łzy zapiekły jej oczy.
-Dominika! -Mariusz krzyknął na całą halę tak głośno, że kilku kibiców odwróciło się w jego stronę. Przedzierał się przez tłum ale i tak jej nie dogonił. Pobiegł szybko do szatni, ubrał się i pobiegł do samochodu. O tej porze Bełchatów był w drodze, więc Wlazły nie mógł rozwinąć zawrotnej prędkości. Nie wiedział gdzie jechać. Pod mieszkaniem nie było samochodu, do Olgi nie miał co dzwonić bo i tak Dominika jeszcze by nie dojechała. Zawrócił na stacji benzynowej i pojechał do mieszkania. Nie spodziewał się, że pod drzwiami czekać będzie na niego Monika.
-Przepraszam, ale nie mam ochoty na spotkania.- wyminął ją i otworzył drzwi mieszkania, a Monika nie należała do osób, które łatwo rezygnują. Wepchnęła go do mieszkania i zaczęła namiętnie całować, przystawiając go do ściany. Nie miał wyjścia jak tylko poddać się tym pieszczotom i samemu czerpać z nich przyjemność.
-Monika…- tyle zdążył powiedzieć a już znajdował się bez koszulki na kuchennym blacie. W błyskawicznym tempie pozbył się garderoby dziewczyny, której nie znał nawet nazwiska.
&&&
Łzy utrudniały jej prowadzenie samochodu. Nie mogła uwierzyć w to co widziała i w to co się dzieje teraz. Mariusz nie wysłał jej żadnego smsa, nie zadzwonił. Nie interesował się jej losem. Była godzina 23 kiedy jechała do.. donikąd. Jechała przed siebie, gdzie ją oczy poniosą i na ile starczy jej paliwa. Włączyła radio, a z jego głośników wydobywała się jej ulubiona piosenka:
Ref.
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Co zesłał los trzeba będzie stracić
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić


Wsłuchując się w jej słowa, rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Jaka ja byłam głupia…- słowo „byłam” nabrało nowego znaczenia. Samochód Dominiki nie oczekiwanie zjechał w bok i uderzył w drzewo…
&&&
Arek dostał 4 dni wolnego, więc od razu postanowił wykorzystać ten czas na podróż do Polski. Kupił bilety i już o 10 czasu polskiego lądował na lotnisku w Warszawie. Tam wynajął taksówkę i o 13 był już w ramionach swojej Agi.
-Kocham Cię wiesz?- uśmiechnęła się promiennie, gdy tylko się od siebie oderwali.
-Wiem skarbie. Nie wiesz czy Misiek jest w domu?- cały Arek. Nigdy nie zapomina o przyjaciołach.
-Jest. Widziałam jak wracał rano ze sklepu. Nie najlepiej jest u Mariusza… -opowiedziała mu historię z hali.
-Dzwonię do Mariusza…- rzucił się na kanapę, zahaczając jeszcze o pilot. Wybrał numer Wlazłego ale nie mógł go złapać.
-Arek nie martw się. Kto jak kto, ale Mariusz umie zadbać o swoje życie uczuciowe.-wyciągnęła ręce w jego kierunku a on ją mocno przytulił.
-A my też potrafimy zadbać o swoje życie uczuciowe, prawda?- Agnieszka skinęła głową i znalazła się na rękach Arka.
&&&
Obudził się i od razu  w jego głowie zaświtały obrazy poprzedniej nocy. Monika jeszcze spała a on nagle przypomniał sobie o Dominice. Włączył swój telefon i zobaczył, że moc ludzi chciała się z nim skontaktować. Dzwoniła nawet mama Dominiki. Wyszedł z sypialni, nie będzie przecież rozmawiał z przyszłą teściową patrząc na śpiącą kochankę.
-Dzień dobry. Przepraszam, że wczoraj nie oddzwoniłem ale miałem problemy z ładowarką.- wymyślił na poczekaniu.
-***
-Słucham?!-
-***
-Zaraz tam będę.- odłożył telefon i w pośpiechu zabrał się za ubieranie. Monice zostawił krótką wiadomość i wyszedł z mieszkania. Nie mógł odpalić samochodu i zmuszony był jechać taksówką. Biegiem udał się na OIOM, gdzie leżała Dominika. Kiedy ją tylko zobaczył, łzy napłynęły mu do oczu. Leżała w białej pościeli i wyglądała jak aniołek. Była teka bezbronna… On wczorajszej nocy zabawiał się z inna a ona w tym czasie walczyła o życie. Nadal walczy…
-Mariuszku…- obok niego pojawiła się mama Dominiki. Była zmęczona i przerażona.
-Wie pani jak to się stało?
-Uderzyła w drzewo. Nie była pijana…- Mariusz przytulił przyszłą teściową.
-Mogę do niej wejść?
-Tak, ja pójdę napić się kawy…- kobieta zostawiła go samego. Wszedł do Sali i usiadł obok łóżka. Wziął drobną dłoń Drowicz i przyłożył ją do swojej twarzy. Była lodowata a na twarzy nie widział tego uśmiechu, którym robił furorę w całym Wieluniu.
-Kochanie ja przepraszam… Ja już nigdy Cię nie zdradzę, tylko proszę wróć do mnie. Obiecuję ci, że będę z Tobą i przy tobie zawsze tylko nie odchodź. Jesteś nam wszystkim potrzebna… Kto będzie doradzał Oldze i Adze w zakupach? Kto będzie śmiał się z włosów Michała?- delikatnie się uśmiechnął. Myślał, że w Sali jest sam ale mylił się. Za nim stał Arek, który został powiadomiony o wypadku przez panią Bożenę, mamę Dominiki.
-Jak mogłeś ją zdradzić?!- zapytał cicho ale w jego głosie można było usłyszeć złość i gniew na Mariusza. To Gołaś zawsze powtarzał Wlazłemu, że ma skarb i jeśli skrzywdzi Drowicz będzie miał z nim do czynienia. Wtedy żartował a teraz jest taka sytuacja, że Mariusz najprawdopodobniej, niecelowo oczywiście ale przyczynił się do wypadku Dominiki.
-Arek to…to był impuls. – impulsywnie Arek przyłożył mu w „uśmiech”. Mariusz nawet nie zaprotestował. Wiedział, że mu się należało. Spojrzał ostatni raz w stronę narzeczonej.
-Ja ją kocham…- powiedział do Arka ale ten tylko ironicznie się uśmiechnął. Gołaś usiadł przy Dominice. Podobnie jak Wlazły wziął jej dłoń w swoją. W porównaniu z jego dłonią, kończyna Domy wyglądała mizernie.
-Domiś obudź się. Zrób to dla mnie. Jak ciebie nie będzie to kto będzie się ze mnie nabijał, że nie umiem grać w siatkówkę? Kto będzie mi wytykał, że na każdej wigilii zjadam za dużo pączków ? Nie możesz tak po prostu nas zostawić…- zamknął oczy i przypomniał sobie rodzinne spotkanie. Nie było na nim Dominiki, nie wróciła jeszcze z festynu.
-Wiecie co, ja wyjdę Dominice naprzeciw…- Arek nie mógł doczekać się siostry. Kiedy tylko wyszedł z domu, gdzieś w dali usłyszał ten charakterystyczny śmiech. Nikt nie ma takiego uśmiechu jak ona. Wyszedł z rządka bloków i znalazł ją na huśtawce. Nie była sama.
-Narobię jej obciachu…- uśmiechnął się do swoich myśli, ale kiedy z każdym krokiem zbliżał się do „pary”, wydawało mu się, że zna tego tajemniczego amanta swojej Dominiczki. I tak pierwsza dostrzegła go Drowicz więc nici z jakiegoś obciachowego powitania.
-Aruś!- krzyknęła i rzuciła się mu na szyję.[…]
-A Dominika ma chłopaka!- powiedział to tak głośno, że nawet babcia Hela, która narzeka na zanikający słuch uśmiechnęła się na tę wiadomość. Dziewczyna zmierzyła go morderczym wzrokiem i pobiegła zawstydzona do swojego pokoju.
-No to teraz Arek masz przekichane…- stwierdziła Kaśka, młodsza siostra Arka. Gołaś sztucznie się uśmiechnął i poszedł do siostry. Pukał i pukał ale po drugiej stronie słyszał same nieprzychylne słowa:
-Idź stąd ty plociuchu! To nie jest mój chłopak, dopiero dziś go poznałam i fajnie nam się rozmawiało. A teraz jak znam życie to zabronią mi się spotykać z Mariuszem i będę mogła co najwyżej chodzić do mojego sąsiada z na przeciwka.- boże ile da dziewczyna ma decybeli w głosie.
-Ej mówisz i tym chłopaczku bez zębów naprzodzie?!- przed nosem otworzyły mu się drzwi.
-O tym samym.- nie mogła się nie uśmiechnąć widząc przerażoną minę Arka.
-No to Mariusz jest już zdecydowanie lepszy….
-Gdybym wiedział jak to się skończy, na siłę zaprowadziłbym Cię do tego chłopaczka bezzębów.- poczuł łzy na policzku.
-Arek…- Dominika powiedziała cichutko, prawie niedosłyszalnie.
-Słoneczko… -Gołaś uśmiechnął się i zawołał lekarza i mamę dziewczyny. Później już nie mógł wejść do sali.
-Teraz sobie Mariusz porozmawiamy…- wyszedł ze szpitala, wsiadł do samochodu i odjechał.
&&&
By wspierać Mariusza, z Częstochowy przyjechał Michał i Olga. Nie świadomi tego, że Mariusz ma parę grzechów na sumieniu.
-Mariusz uspokój się! Dominika jest silna.- tak Olga zareagowała na nerwy Mariusza. Chodził po pokoju i niegdzie nie mógł znaleźć sobie miejsca.
-Ja otworzę.- Michał wpuścił do domu przyjaciela, Arka. Pierwszy raz widział Gołasia w takim stanie. „Bestia” jak określił go Lozano był zawsze okazem spokoju i opanowania. Ale nie tym razem…
-Gdzie on jest?!- minął Michała, a mały włos go nie potrącił.
-Arek!- ucieszyła się Olga, ale w momencie gdy zobaczyła minę Gołasia, pobiegła szybko do Michała i razem z nim przyglądała się całej sytuacji.
-Zniszczyłeś jej życie! A ja głupi zawsze powtarzałem rodzicom Dominiki, że jesteś dobrym człowiekiem. Wiesz jak ja teraz wyglądam?!- złość kipiała z każdego centymetra jego ciała. A tych centymetrów jest naprawdę sporo…
-Arek ja nie wiem jak to się stało.- wybrał najgorszą odpowiedź z możliwych, bo tym samym jeszcze bardziej zdenerwował Gołego.
-Ale przepraszam co nie wiesz jak się stało?! Nie wiesz jak znalazłeś się w łóżku z tą dziewczyną czy jak?!- Olga spojrzała zdziwiona najpierw na Michała, a później chciała już tylko usłyszeć odpowiedź Mariusza.
-Nie wiecie jak tego żałuje, ale nie cofnę teraz czasu…- do ofensywy przyłączył się Michał.
-To jest ta dziewczyna z klubu?!- nie krył zdziwienia.
-Pani Bożena dzwoni.- napiętą sytuację przerwała Olga, która odebrała telefon od mamy Dominiki. Wyszła do innego pokoju by nie narazić się, że w trakcie jej rozmowy trójka „przyjaciół” pobije się.
-Nigdy nie sądziłem, że to powiem ale jesteś dupkiem. Skończonym, cholernym egoistą. Myślisz tylko o sobie. Mam nadzieję, że Dominika nie będzie chciała Cię znać!- wykrzyczał mu to w twarz.
-O boże…- usłyszeli z sąsiedniego pokoju.
-Co się stało?!- Michał potrząsnął Olgą, która wyglądała jakby usłyszała najgorszą z możliwych wiadomości, że Dominika…
-Do..omi..nika…-szlochała wtulona w tors Michała. Momentalnie w oczach Mariusza stanęły łzy.
-Co znią?!
-Okazałos ię, że była w ciąży i straciła dziecko…- płakała jeszcze głośniej. Najgorsze miała jeszcze przed sobą.
-I lekarze nie dają jej większych szans na to by ponownie zaszła w ciążę…- nie sposób opisać uczuć jakie targały teraz Mariuszem. Wrócił do salonu i osunął się po ścianie. Czuł się cholernie winny. Przez chwilę poczuł się ojcem i nagle dowiedział się, że stracił swoje maleństwo, a na domiar złego Dominika nie będzie mieć już dzieci. Wyobraził sobie jak ona się teraz czuje…
&&&
Dominikanie kontaktowała. Leżała i ciągle wpatrywała się w jeden punkt. Od kiedy usłyszała, że straciła dziecko i nigdy nie będzie mogła być matką przestała chcieć żyć. Nie miała po co, dla kogo. Nikt nie był wstanie jej pocieszyć. Do sali wszedł Mariusz. Miał minę zbitego psa. Jej widok przyprawiał go o ból serca.
-Kochanie przepraszam… Wiem, że nie powinienem tu przychodzić ale chce żebyś wiedziała, że tamta kobieta nic dla mnie nie znaczy. To był nic nieznaczący incydent w moim życiu. Ty jesteś tą jedyną z którą chcę spędzić życie.- on płakał a ona nic, zero reakcji.
-Przepraszam ale musi pan już iść. Skończył się czas odwiedzin.- było grubo po 22. Pocałował jej usta, a ona nawet nie drgnęła. Wolałby, żeby strzeliła mu w twarz. Wolałby żeby krzyczała, tak jak krzyczał Arek. Z jego ust usłyszał najgorszą prawdę i był muza to wdzięczny. Musiał zmienić swoje życie i co najważniejsze chciał tego… Dla niej. Dla Dominiki…

&&&
Witam! Jak zauważyłyście założyłam opowiadanie i mam nadzieję, że początek Was zainteresował. Dodaję dziś drugi rozdział bo dziś jest wyjątkowym dzień i tak pomyślałam, że drugi rozdział będzie takim prezentem. Jeśli ktoś chciałby, bym informowała go o nowych notkach to proszę o zostawienie po sobie jakiegoś śladu;) Na pewno odpowiem. Do napisania!;*


wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 1


Zawsze zastanawiała się jak to jest być narzeczoną sławnego faceta… Teraz już wie. Ma na imię Dominika i jest narzeczoną Mariusza Wlazły, reprezentanta polski i zawodnika Skry Bełchatów. Sama studiuje Polonistykę na Łódzkim Uniwersytecie.Mariusza poznała 7 lat temu na otwarciu hali sportowej w Wieluniu. Miała wtedy…hm niecałe 15 lat. I już wtedy wiedziała, że to ten na całe życie, ten jedyny. Jest pewna tej decyzji do tego stopnia, że zgodziła się wyjść za niego w czerwcu następnego roku. Obecnie mamy 13 styczeń roku pańskiego 2005.
-Domiś?
-Tak?
-Nie widziałaś gdzieś mojej gazety fotograficznej?- cały Mariusz, jak nie gra to stara się nadrabiać zaległości w swojej drugiej pasji czyli fotografii.
-Widziałam ją w sypialni ostatnio. Kochanie może porozmawiali byśmy o naszym ślubie?- nie lubił tego tematu. Dlaczego? To bardzo proste. Mariusz to typ faceta, któremu jest dobrze tak jak jest. Do szczęścia nie jest mu potrzebny papierek. Jak to się mówi: miłość tak, małżeństwo nie. Czuł jednak presję otoczenia, widział jakie to ważne dla Dominika, więc postanowił poprosić ją o rękę tak dla świętego spokoju.
-Kochanie mamy jeszcze dużo czasu…- pocałował ją i poszedł po prenumeratę. Dominikę zapiekły łzy, które zgromadziły się w kącikach jej oczu. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, choć słyszała ją prawie codziennie.
-Mam.-usiadł obok niej i zauważył cieknące łzy dziewczyny.
-Kochanie dlaczego płaczesz?- objął ją ramieniem. Nie wiedział o co jej chodzi.
-Mariusz ty mnie jeszcze kochasz w ogóle?- w pokoju zapadła cisza, która była nie do zniesienia. Dominika bała się usłyszeć odpowiedź, a Mariusz nagle nie wiedział co odpowiedzieć. Przecież ją kochał, ale nie mógł zrozumieć dlaczego ma wątpliwości.
- Myślałem,że jak zgodzę się na ślub to znikną wszelkie niejasności i niedomówienia…-odpowiedzieć ta przeszyła serce Domy. Czyli zgodził się na ślub dla świętego spokoju.
- Wiesz co, ja nie zamierzam być w związku, gdzie będę musiała kochać za nas oboje.Wiedziałam na co się piszę, ale to przerosło moje możliwości. Nie potrafię tak.-nie zatrzymała się kiedy Mariusz złapał ją za rękę. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi sypialni, by do niej nie wszedł. On stał pod drzwiami i błagał o wybaczenie:
-Dominika przecież wiesz, że Cię kocham, ale ja nie potrafię żyć w związku, gdzie nie można złapać oddechu, wyjść z kumplami na piwo i przejść się do dobrego klubu.Mówiłem Ci, że nie jestem typem rodzinnym, ale tobie to nie przeszkadzało do czasu, aż Michał oświadczył się Oldze.- otworzyła drzwi przed jego nosem.
-A nie pomyślałeś, że ja po prostu im zazdroszczę? Będą mieć dom, prawdziwą rodzinę a my co, całe życie na kocią łapę?!- wrzasnęła mu nad uchem.
-Nie, ale po co mamy się spieszyć. Skoro się kochamy, to nie potrzebne jest nam to całe zamieszanie.- dla Mariusza ślub, to niepotrzebne zamieszanie…
-Wiesz co, poszukaj sobie dziewczyny, której takie życie będzie odpowiadać, bo ja nie pasuję jak widać do twojej bajki.- weszła w głąb sypialni, wyciągnęła walizkę i zaczęła wrzucać wszystko z półek.
-Co ty robisz?!- złapał ją za nadgarstek, ale od razu zorientował się, że zrobił to ciut za mocno.
-Odchodzę…-pociągła nosem i dalej się pakowała.
-Dominika daj mi ostatnią szansę, ja się zmienię. Słyszysz?- przytulił się do jej plecówi pocałował jej szyję. Odchyliła się lekko i odwróciła w jego stronę. Miał coś w oczach, coś podobnego do strachu… Ale czego się bał? Nie będzie miał kto mu skarpetek prać czy gotować obiadków? Nie to na pewno nie chodzi o to…
-Mario ja Cię kocham jak nikogo na świecie, ale chcę być kochaną przez Ciebie.- popatrzyła w jego oczy swoimi zaszklonymi oczami. Pocałował ją tak, jakby chciał rozwiać wszelkie wątpliwości. Ten pocałunek miał udowodnić, że ją kocha ponad życie.Chyba się udało bo finał tego pocałunku miał miejsce w sypialni.

W częstochowskim mieszkaniu Michał Winiarski i jego dziewczyna Olga oraz Agnieszka Dziewońska wybierali suknię ślubną dla przyszłej pani Gołaś. Michał jako jedyne męskie oko w tym towarzystwie miał odpowiadać za wybranie sukni,która zrobi na Arku piorunujące wrażenie.
-Ej najlepiej to przyjdź toples, wtedy nasz Aruś padnie z zachwytu.- zatrzepotał rzęskami.
-Zboczuch!-powiedziały jednocześnie dziewczyny.
-Ale jaki kochany…- przytulił je obie.
-Ty tu to by się Dośka przydała, ona ma gust.- przyznała Olga.
-Ooo,nasz Szamponik dzwoni.- Michał wyszedł do kuchni by spokojnie pogadać z kumplem.
-No co jest kochanie?- standardowe pytanie.
-************
-Co ty odwalasz?!- wydarł się Winiarski do słuchawki tak głośno, że Agnieszka zajrzała do kuchni. Uspokoił ją i sam siebie trochę uspokoił.
-*************
-Trzeba było o tym pomyśleć za nim się jej oświadczyłeś.- on wiedział jak opieprzyć Mariusza, reszta bawiła się z nim jak z dzieckiem.
-**************
-Pójdziemy na piwo to sobie porozmawiamy na spokojnie. Masz głąbie skarb w domu i powinieneś go pilnować. Wspomnisz moje słowa jak Doma serio odejdzie.- dobrze,że przynajmniej on nie ma takich problemów.
-*********-Wlazły się rozłączył a Michał ze złością rzucił telefon na stół i wrócił do dziewczyn. Od czasu rozmowy z kumplem nie kipiał już entuzjazmem, prawie w ogóle się nie odzywał.
-Wiecie co, ja będę leciała.- Aga pożegnała się z Olgą i Michałem i wyszła z mieszkania.
-Co się stało? Po rozmowie z Mariuszem jesteś jakiś nie swój. Pokłóciliście się tak?-uniosła brew do góry.
-Nie no coś ty. Mariusz jak to Mariusz ma swoje problemy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko jeśli wyjadę dziś troszkę wcześniej do Bełku, chcę się z nim spotkać i pogadać.- uśmiechnął się jak to tylko on potrafi i Olga nie miała innej opcji jak tylko się zgodzić.
-Ale wrócisz dziś?
-Myślę,że tak. Nie mogę zostawić Cię samej, ale jakby coś zatrzymało mnie w Bełchatowie to idź przenocować do Agi. Nie chcę byś była sama w nocy.- przytulił ją i gdyby nie fakt, że zaraz musi wyjeżdżać, najchętniej został by z Olgą i robił „różne”rzeczy ;D. Ale obowiązki wzywają…
-Nie musisz się o mnie martwić, nic mi się nie stanie jak będę sama w nocy.-pocałowała go w skroń i podała torbę. Zawsze wiedziała czego chce, nawet jeśli Michał nic nie mówił. Rozumieli się bez słów i na tym chcieli zbudować swoje życie, ich wspólne życie.
-Kocham Cię!- powiedział wychodząc. Tak łatwo żyło mu się ze świadomością, że Olga jest tylko jego i dla niego. Czy ktoś kiedyś będzie chciał to zniszczyć? Tego nikt nie wie, ale jedno jest pewne: Michał na to nie pozwoli.

-No nareszcie!- Mariusz przywitał kumpla pod jednym z bełchatowskich klubów. Pora wczesna ale lokal nie świecił pustkami.
-Co ty myślisz, że ja się mogę teleportować z Czewy do Bełku?!- powiedział groźnie.
-Co ci jest?
-Gumę złapałem, a ty mi tu pokazujesz jak długo na mnie musiałeś czekać. Powinieneś się cieszyć, że w ogóle chciałem z Tobą rozmawiać po naszej rozmowie.- usiadł w loży i zamówił sobie soczek. Wlazły zrobił to samo.
-No przepraszam…- powiedział od niechcenia czym jeszcze bardziej zdrzaźnił Miśka, ale ten już tego nie skomentował.
-Mów lepiej jak się mają twoje sprawy z Dominiką.- złagodniał.
-Nie ma innego tematu jak nasze oświadczyny i nasz ślub, powiem ci że mam już tego po dziurki w nosie i kiedy delikatnie próbuje to wyjaśnić Dominice, to sam wiesz jaka jest jej reakcja.- napił się piwa, a między czasie uśmiechnął się ukradkiem do jakiejś dziewczyny. To lubił. Niewinne flirty i podrywy. Jego przyjaciele byli bardziej ułożeni ale to właśnie wszystko zawsze ze sobą współgrało. Michał i Arek byli ułożeni a Mariusz był wiecznym podrywaczem i takim dużym chłopcem.
-Mariusz nie rozumiem Cię. Mówiłeś, że kochasz Dominikę, więc to normalne, że powinniście myśleć o rodzinie.- upił łyk piwa.
-No myślę ale czemu tak wcześnie? Mam 22 lata i tak naprawdę czy ja kiedykolwiek byłem na dyskotece sam po to by się wyszumieć?! Nie, bo wszędzie chodzi za mną Dominika.- powiedział z wyrzutem i kiedy usta otwierał już Michał, Wlazły dokończył swoją wypowiedź:
-I niemów mi, że ty i Arek tak żyjecie bo wy to jesteście w ogóle z innej planety. Ja nie wiem jak my się możemy przyjaźnić…- Winiarski szerzej otworzył usta.Dotknęły go słowa Mariusza. Nie odebrał tego jako żart.
-No to skoro uważasz, że zasługujesz na innych przyjaciół to daje Ci spokój. Myślałem,że ta więź, która nas łączy coś dla Ciebie znaczy…- wyjął z portfela pieniądze i zapłacił za swojego browara. Mariusz nie zdążył nawet zareagować bo Michał zrobił wszystko bardzo sprawnie. Słyszał tylko pisk odjeżdżającego samochodu, co było znakiem totalnego wkurzenia się na Wlazłego.
-Przecież nie to miałem na myśli…Kurwa!- zapłacił i wybiegł z klubu. Nie wiedział za bardzo w którą stronę jechać więc pojechał tam gdzie pierwszy raz się zobaczyli.W Spale zakwitła wielka przyjaźń. Była wielka, ale jak w każdej przyjaźni zdarzały się jakieś nieporozumienia, ale wszystko zawsze jakoś łagodził Arek.Teraz Arek był we Włoszech i musieli radzić sobie sami, bez Gołasia. Mariusz próbował namierzyć Michała, ale bezskutecznie. Jechał szybko i po półtora godzinnej jeździe dojechał do spalskich lasów. Swoje nóżki od razu skierował w stronę słynnej ławeczce „WW”. Jak mieli zaledwie po 18 lat i przyjechali do ośrodka, wyryli tu swoje inicjały i były to tak wielkie litery, że dyrektor Kwiatkowski nazwał to zachowanie wandalizmem i obaj musieli odrobić 20 godzin na rzecz szkoły. Do dziś wszyscy nazywają tą ławeczkę” WW” a niektórzy rozwijają ten skrót do „Wielcy Wałkonie”, bo obaj nie przepadali za porannymi pobudkami i  bieganiem po lesie. Mariusz nie pomylił się myśląc, że Michał właśnie tu przyjedzie odreagować. Bez słowa usiadł obok kumpla i jak gdyby nigdy nic zaczął rozmowę:
-Nigdy nie przepadałem za Audi, ale ta twoja bryka jest naprawdę szybka. Ja z tym swoim rzęchem to wymiękam przy tobie.
-Mówiłem Ci, żebyś zmienił sobie samochód…- lody topnieją…
-Michał przepraszam, ja wcale nie miałem na myśli tego, że nie chce się z wami przyjaźnić tylko to, że tak bardzo od was odstaję charakterem. Chciałbym być taki jak wy, ale zwyczajnie nie potrafię.- Michał odwrócił się w jego stronę:
-A czy chcemy z Arkiem żebyś się zmieniał? My lubimy tego Mariusza, który ma siano zamiast mózgu, nie potrafi skręcić mebli, ślini się na widok każdej ładnej dziewczyny…- Winiarski mógłby tak wymieniać bez końca, ale psychika Mariusza mogłaby tego nie znieść.
-Ej bo wpadnę w kompleksy, nie masz na swojej liście jakiejś zalety?- zapytał błagalnym wzrokiem.
-Nie!-wystawił język i zaczął uciekać. Zima w pełni i obaj panowie postanowili z tego skorzystać. Rzucali w siebie śnieżkami i nacierali się jak dzieci. Kiedy Michał uciekał przed Mariuszem poślizgnął się na śliskim chodniku i upadł jak długi.
-Misiek co ci jest?- przerażony Mariusz wypuścił śnieg ręki i pobiegł na ratunek przyjacielowi.
-To jest twoja zaleta, która przyćmiewa wszystkie wady. – Michał wiedział, że zawsze jakby się działa mu krzywda może na niego liczyć. Po tym jak Arek wyjechał zostali tu sami i muszą się wspierać.
-Myślałem,że skręciłeś nogę- Wlazłemu ulżyło.
-Jak miło, że się o mnie troszczysz.- Michał nadal leżał na śniegu i zwijał się ze śmiechu.
-Wiesz,nie uśmiecha mi się niesienie Ciebie do samochodu, więc zbieraj swój odwłok.-Michał ani myślał wstawać. Ostentacyjnie rozwalił się na białym puchu.
-Sam tego chciałeś…- Mariusz ledwo, ledwo, ale wziął Michała na ręce. Tak się zmachał zanim doniósł go do samochodu, że biedny miał kropelki potu na czole.
-Jezu Misiek jaki ty jesteś ciężki…
-Jak będziesz miał dzidziusia to zobaczysz jakie będziesz maratony pokonywał.-odtworzył drzwi i zasiadł w swoim samochodzie.
-Ej chodź pojedziemy do mnie i połączymy się przez Skype`a  z Arkiem. Dawno nie rozmawialiśmy.- Mariusz wsiadł do swojej toyoty.
-No spoko. A Dominika?- Mariusz machnął ręką i odpalił silnik swojego wozu. Michał pokręcił głową i poszedł w ślady przyjaciela.
______
Dominika nie wiele myśląc po kłótni z Mariuszem, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pojechała do Olgi. Dziewczyny złapały ze sobą świetne kontakt mimo, że poznały się dopiero przez Michała i Mariusza. Razem z Agnieszką tworzyły takie„kółeczko wzajemnej adoracji”. Agnieszka na dodatek będzie jej rodziną, bo Arek Gołaś to jej cioteczny brat.
-Olga jesteś w domu?- zanim zapukała do drzwi chciała się upewnić, że ktoś jest w ogóle w środku.
-******
-Ja jestem właśnie pod twoim drzwiami.- uśmiechnęła się do telefonu i zaraz ujrzała postać przyjaciółki.
-Mój Michał pojechał do Bełchatowa. Pewnie zostanie dziś na nic więc nawet nie myśl,że cię puszczę.- Olga jeszcze raz przytuliła Dominikę i nastawiła wodę na herbatę.
-Nawe tnie zamierzam się z Tobą kłócić. Nie chce mi się wracać do Mariusza dziś i przez najbliższy czas.- smętnie usiadła przy stole.
-Coś nie tak z Mariuszem?- postawiła przed dziewczyną kubek z parującym napojem. W oczach Dominika zalśniły łzy.
-On mnie nie kocha Olga…
-Nie mów tak. Przecież poprosił Cię o rękę a to już coś znaczy…- usiadła naprzeciwko.
-Wiesz dlaczego mi się oświadczył?! Bo chciał bym przestała mu zadawać pytanie czy mnie nie kocha…
-On zrozumie swój błąd i swoje złe postępowanie tylko daj mu czas.- chwyciła ją za rękę.
-A jeśli nie?!- zapytała przez łzy, które nie chciały przestać płynąć.
-To znaczy, że nie jest ciebie wart…

W biegli po schodach do mieszkania Mariusza i o dziwo zastali je puste…
-Pojechała do twojej Olgi.- ucieszył się.
-Gdzie masz laptopa?- Winiarski wchodził do kuchni i przez przypadek kopnął w jakąś torbę. Jęknął.
-Właśnie tam.-uśmiechnął się Mariusz i wyciągnął z pokrowca laptopa. Ustawił cały potrzebny sprzęt, by nawiązać połączenie z Arkiem. Na szczęście Gołaś był dostępny.
-Hellooooł!!!-wydarli się obaj, kiedy na ekranie zobaczyli swojego przyjaciela.
-Modliłem się o to by któryś z was pogadał ze mnę przez Internet, ale nie sądziłem, że dostanę was obu.- uśmiechnął się środkowy.
-Jak tam u makaronów?- no nie kto inny jak Szampon mógł zadać takie pytanie.
-Spoko.Wszystko tu jest zupełnie inne niż Polsce, ale nie tak piękne bez Agi, bez was…-wyraźnie posmutniał.
-Ej Arek, uszy do góry!- pocieszał go Michał.
-Tęsknie za Wami i tyle…- Mariusz zaczyna ciągnąć nosem a Arek unika kontaktu wzrokowego.  Oznacza to tylko jedno: męskie łzy.
-Ej nie będziemy chyba płakać. Powiedz lepiej jak ci się gra…- temat zszedł na siatkówkę, później na kłopoty Mariusza i Dominiki. Po skończonej rozmowie,Mariusz wyskoczył z ciekawą propozycją:
-Wyskoczmy do klubu i rozerwijmy się trochę! Dziewczyny nas pewnie teraz obgadują, więc my się rozerwiemy. Michałowi spodobał się ten pomysł. Jak nigdy miał ochotę na tańce.
-Ale wracamy nie później niż o 2, jutro gramy mecz!- zastrzegł Winiar.
-Tak jest mamusiu. To co, za 30 minut widzimy się pod drzwiami!- zasalutował Mariusz i udał się do łazienki. Michał nie musiał czekać aż przyjaciel zwolni łazienkę bo posiadał dwa takowe pomieszczenia. Michał za bardzo nie miał się w co wystroić, więc założył swoją czarną koszulę w paski i wcisnął się jakoś w jeansy Mariusza. Wlazły natomiast mając całą szafę do dyspozycji założył marynarkę, a pod spód przywdział t-shirt z ciekawym napisem.
-Co ty na podryw idziesz?- takimi słowy skwitował go Winiar.
-Kto wie, kto wie…- zalotnie uśmiechnął się Mariusz i ułożył misternie swoją fryzurkę. Bez żelu ani róż;) Do klubu z mieszkania Michała mieli może z 20 metrów, więc nie fatygowali się samochodem tylko sprawnie pokonali tą odległość spacerkiem. W klubie było tłoczno, ale dopchali się do jakiegoś wolnego stoliku.Zamówili sobie po drinku.
-Widzisz tą dziewczynę po prawo?- Michał zrobił minę z serii tych „a nie mówiłem?”
-Wiesz co zamów mi sok pomarańczowy a ja idę do łazienki.- wziął ze sobą kurtkę.Chciał napisać sms do Olgi ale rozładował mu się telefon. Kiedy wrócił do stolika, spotkał przy nim dziewczynę, która widocznie kleiła się do Wlazłego ale najwidoczniej jemu to wcale nie przeszkadzało. Sam miział ją po plecach.
-Sorry koleżanko, ale Mariusz już się nie będzie z Tobą bawił…- uśmiechnął się sztucznie do wkurzonej dziewczyny i usiadł przy stoliku.
-Pogięło Cię?! Jeszcze chwila a ta znajomość zakończyła by się…- uśmiechnął się na samą myśl.
-Jeszcze chwila a tamten pan w czarnej skórze walnął, by ci takie zdjęcie, które zapewne trafiło by do jutrzejszej gazety i nie wiem jak wytłumaczyłbyś się Domie.-wskazał brodą na chłopaka z aparatem w ręku.
-O shit.. Misiek dzięki.- napił się soku Winiara. Całe szczęście, że wziął numer od… a Moniki.
-Chodź idziemy stąd, jakoś mi się duszno zrobiło…- chłopcy zabrali swoje manatki i poszli do domu Mariusza. Michał od razu padnięty położył się na łóżku a Wlazły jeszcze napisał do Moniki.
„Sorry za kumpla. Co myślisz o spotkaniu jutro po meczu w hotelu zaraz obok „Energii?
Mariusz”
Długo nie musiał czekać na odpowiedź
„Nic się nie stało. Bardzo chętnie się z Tobą spotkam.
Słodkich snów;***”
-Oj będą słodkie…- pomyślał o jutrzejszym wieczorze i od razu zrobiło mu się miło.Przez ten cały czas ani razu nie pomyślał o Dominice…